poniedziałek, 2 września 2013

Back to home

Wróciłam. Torby leżą jeszcze nierozpakowane. Znowu siedzę przy swoim biurku, w swoim czerwonym pokoju, na swoim ukochanym krześle. Głowa wciąż pełna wrażeń. Próbuję sobie wszystko na nowo poukładać. Tutaj, gdzie póki co, jest mój dom. Trochę odwykłam od tego domowego rozgardiaszu, rozmów przy obiedzie, śmiechów w kuchni podczas gotowania, ale także od ciągłego zabiegania, kolejek do łazienki i małych siostrzanych humorków. Zauważam, że brakowało mi przez te ostatnie tygodnie przytulności, kontaktu z bliską osobą a przede wszystkim słów.
A mimo to, ten wyjazd był tym, czego w tamtym momencie potrzebowałam. Wróciłam odmieniona. Sama jestem zaskoczona zmianami, które we mnie nastąpiły. Może nie są one rażące dla otoczenia, ale dla mnie są bardzo widoczne. Teraz już się nie boję. Ani podejmować decyzji ani realizować swoich marzeń.
Czy jeszcze kilka miesięcy temu KTOŚ by przypuszczał, że tak świetnie sobie poradzę sama? Ja, która nie potrafiłam nawet zrobić zakupów dla siebie samej, nie myśląc o wszystkich wokół a na samą myśl o wyjściu samej z domu na spacer, dostawałam gęsiej skórki. Przez dwa miesiące pracowałam, zwiedzałam, oglądałam, poznawałam ludzi. Nieraz płakałam. Nieraz się zdziwiłam. Za to wiele razy się uśmiechałam, do człowieka, do sytuacji, obiektu, natury.
Tak, to był niezwykły czas. Chociaż, powrót do domu mnie również cieszy. Jeszcze kilka chwil i znowu będę się tutaj czuła, jak w domu.




















5 komentarzy: