wtorek, 8 lipca 2014

Przeprowadzki, przeprowadzki, przeprowadzki :D

Nigdy nie należałam do odważnych osób. Do tych tchórzliwych prawdopodobnie również nie. Raczej do tych wygodnych. Wszystko zmieniło się rok temu, kiedy zaczęłam wprowadzać zmiany w swoje życie. Zarówno bardzo drobne, które można wręcz nazwać kosmetycznymi, jak i ogromne, które po części może i wynikały z odwagi, ale czasami również z przypadku, czy sprzyjających okoliczności. I tak znalazłam się w miejscu, w którym teraz do Was piszę. Za chwilę to miejsce znowu ulegnie zmianie. Jednak tym razem muszę bardziej ograniczyć swój bagaż. No i wyląduję w miejscu, odległym od moich bliskich, nie o kilkadziesiąt kilometrów, ale kilka tysięcy. Kiedy o tym rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, była to dla mnie jakaś zupełna abstrakcja. Dobrze, ty pojedziesz. Przygotujesz wszystko. Ja jednak zrobię magistra gdzieś tutaj. Potem do ciebie dołączę. Będziemy się odwiedzać co weekend. Mamy wprawę w życiu na odległość.
I następne miesiące znowu wszystko wywróciły do góry nogami. Okazało się, że nie potrafimy już bez siebie żyć. Już nie uśmiechają nam się kilkudniowe wyjazdy w pojedynkę i weekendowe randki. Każde z nas woli wrócić do domu, nawet późnym wieczorem i nawet, jeśli rano musi gnać kilkadziesiąt kilometrów z powrotem. A co jeśli wolałabym jechać z Tobą?
I po chwili te abstrakcyjne rozmowy przechodzą w realną sytuację. Zostało przetłumaczyć dokumenty, sprzedać samochód, kupić bilety.

Jesteśmy młodzi, zakochani, pełni energii i świat stoi przed nami otworem ;)
A ja wciąż trochę nie wierzę, że się na to wszystko zgodziłam. To na pewno JA? Całe życie byłam przekonana, że nigdy tego nie zrobię. A teraz jestem szczęśliwa. Zrobimy coś razem. Dla nas. Będziemy w końcu żyć bez czujnych i "uprzejmych" chcemydlawasdobrze i niemartwciesieprzejdziewam.


2 komentarze:

  1. I bardzo dobrze, że się na to zdecydowaliście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak! my się również bardzo cieszymy. chociaż nie ukrywam, że trochę stresu jest :)

      Usuń