sobota, 14 kwietnia 2012

Świat jest taki inny, kiedy się go nie widzi

"Prawdopodobnie człowiek, który ma w życiu wystarczająco dużo miłości i akceptacji, nigdy niczego nie stworzy, nic nie zrobi. Jest samowystarczalny. Można by w ten sposób położyć koniec istnieniu wszystkich pisarzy, poetów, malarzy, piosenkarzy, muzyków, polityków, większości tych, którzy posuwają naprzód nasz świat, a przynajmniej walczą o łączność między ludźmi." 

Tak jak zapowiedziałam już wczoraj, dokończyłam czytać w nocy Spóźnionych Kochanków Whartona. Płakałam. Strasznie płakałam pod koniec. Sama nie wiem, czy z oburzenia, wzruszenia?
Wiele razy, w trakcie czytania, wydawało mi się, że autor przedobrzył, przesłodził. A mimo to czytałam dalej, coraz bardziej zakochana w obojgu bohaterach. Nie istnieją bohaterowie tak idealni jak Mirabelle. Jest niewidomą, niezwykłą kobietą. Aniołem. Nauczyła głównego bohatera, jak patrzeć na świat sercem i duszą.
Nie opowiem Wam treści tej niezwykłej opowieści. Po pierwsze jestem bardzo słaba w opowiadaniu. Po drugie sama nie lubię czytać streszczeń powieści. Przeglądając inne blogi, szczególnie, te których głównych tematem są książki, czytam posty do momentu, w którym znajduje się opowiedziana historia. Te fragmenty omijam.
Już wspomniałam w ostatnim poście, że towarzyszyły mi silne emocje przy czytaniu. Wharton umieścił tam wiele mocnych, mądrych słów. Jego bohaterowie podejmują odważne decyzje, aby odnaleźć siebie. Dotykają ich prawdziwe tragedie. Odnajdują szczęście. Przykro mi było, że trwało ono tak krótko.
Sam koniec powieści był dla mnie również kontrowersyjny. Zostawił jej ciało na wieży. Szaleństwo. Przecież nikt go nie znajdzie. Nikt nie będzie wiedział poza nim, że Mirabelle umarła. A pogrzeb? Nie będzie miała swojego pomnika, nagrobka. Jednak, gdy się nad tym dłużej zastanowiłam, myślałam inaczej. Czy żyjemy dla nagrobka? Mirabelle została pochowana w sposób mistyczny. Wśród jej gołębi. Nie miała przecież nikogo poza nimi i Jackiem.
Dla mnie jest to, mimo wszystko opowieść magiczna, pełna ciepła, miłości, tolerancji, zrozumienia. Jest to szkoła patrzenia na świat oczami czystymi i niewinnymi. Zawsze bardzo silnie wiążę się z bohaterami jego powieści, stają się oni niezwykle mi bliscy. Jeszcze długo po zakończeniu czytania myślę o nich, płaczę po nich. Bardzo przeżywam każdą śmierć w jego twórczości.
Niewątpliwie mam słabość do twórczości Whartona. Wielu mu zarzuca, że jego książki są do siebie podobne. A mnie zachwyca jego intymny i osobisty sposób przekazywania. To, że w swoich powieściach jest malarzem. Przecież naprawdę był malarzem. Na tym znał się najlepiej. Jak można opisywać coś o czym nie ma się zielonego pojęcia? Jego główny bohater nie mógłby być jednocześnie nim i tramwajarzem. Musiał być artystą. Mam jego album, obrazy są równie intymne co powieści. Po każdej przeczytanej książce mogę wrócić do tego albumu i znaleźć tam miejsca, o których opowiadał. Ten album to była moja nagroda za zdaną maturę, którą sobie sprawiłam po egzaminie ustnym z języka polskiego. A mówiłam... o Whartonie :)

Próbowałam sobie przypomnieć wszystkie jego książki, które przeczytałam:
  • Tato
  • Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie
  • Wieści
  • Al
  • Tam, gdzie spotykają się wszystkie światy
  • Rubio
I przeczytam wszystkie pozostałe :)

Czuję, że narobiłam zamieszania tą notką. Muszę popracować nad prostym i zrozumiałym przekazem.

Pozdrawiam i życzę miłej soboty!


Edycja: Tyle się Wam Kochani naopowiadałam o moim albumie Whartona. Zajrzałam tam przed chwilką i znalazłam trzy cudowne obrazy związane ze Spóźnionymi Kochankami. Niestety nie odnalazłam ich w sieci więc zrobiłam im zdjęcia i wrzucę je tutaj żebyście mieli przynajmniej namiastkę tego wspaniałego malarstwa. Fakt, jakość zdjęć z albumu na kredowym papierze nie poraża. A szkoda...

A więc.. Mirabelle
 

Tak, tak sobie ją wyobraził Autor. Jego komentarz:
Ten szkic przedstawia Mirabelle, bohaterkę Spóźnionych kochanków. Powstał w czasie pracy nad książką, chciałem w ten sposób lepiej ją sobie wyobrazić. Jest to jedynie szkic, a nie obraz olejny, doszedłem do wniosku, że w ten właśnie sposób mogę najpełniej wyrazić jej osobowość- Mirabelle, która na tym portrecie karmi swoje gołębie, jest dla mnie bowiem postacią nieco efemeryczną.


Teraz Mirabelle i Diderot, Saint Germain. Tutaj, pod tym pomnikiem Kochankowie poznali się :) zupełnie przez przypadek :) ta pani w czerwonym to Mirabelle


Komentarz Autora:
Namalowałem ten obraz, aby upamiętnić Mirabelle, bohaterkę książki Spóźnieni kochankowie. Mirabelle jest niewidoma, stąd biała laska. Powyżej widnieje pomnik Denisa Diderota, na którego głowie przysiadł gołąb. To właśnie gołębie są dla mnie "ostatnimi Kochankami" Paryża. Wiele radości dała mi praca nad ta książką, nie mogę się już doczekać, kiedy powstanie oparty na niej film. W końcu do tego dojdzie, to jedynie kwestia czasu i pokonania inercji, Cieszę się, że Spóźnieni kochankowie tak bardzo podobają się polskim czytelnikom.

I ostatni obraz, którego zrobiłam dla Was zdjęcie, to Plac Furstenberg. To jedno z miejsc, które Mirabelle pomagała malować przez swoje opowieści.


Komentarz Autora:
Place Furstenberg, nieopodal Saint-des-Pres, to jedno z moich ulubionych miejsc w Paryżu. Malowałem je przynajmniej raz do roku. Niestety, obrazy te za bardzo mi się podobały i nie chciałem ich sprzedawać. Ostatecznie jednak sprzedałem co najmniej dziesięć płócien przedstawiających to miejsce. Wydawało mi się, że jest to salon w centrum Paryża, miejsce, gdzie ludzie zbierają się, czytają, śpiewają, śmieją się. Czasami wystawiano tu dodatkowe ławki, na których można było usiąść. Obraz ten należy do cyklu płócien, które miały stanowić ilustracje do Spóźnionych kochanków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz