Dzisiejszego wieczoru opowieść o Vincencie van Goghu. Zapraszam.
Mój nastrój najlepiej oddaje ten obraz. Prawdopodobnie dlatego wybrałam na dzisiejszy wieczór właśnie van Gogha. Zawsze, kiedy ogarnia mnie poczucie braku nadziei, niesprawiedliwości, smutku, sięgam do jego twórczości. Być może nie pociesza, nie klepie po ramieniu jak stary przyjaciel. Jednak pokazuje, że temu, co nadaje sens naszemu życiu można się poświęcić całkowicie, mimo wszystko. Mimo, że się czasem słyszy, nawet od najbliższych, że to co robimy nie ma sensu, nie przynosi dochodu i jeszcze coś tam coś tam...
Życie van Gogha było usłane cierpieniem, biedą, niezrozumieniem. Jednego nikt mu nie mógł zabrać. Tego, że on CZUŁ całym sercem, że malarstwo jest tym czego NAPRAWDĘ chce.
Ten obraz - nie znałam go wcześniej - nie wiem jak to się dzieje, jakby zawierał w sobie cząstkę emocji nie do opisania.. niesamowite.. Podobnie jak Ty lubię sięgać do malarstwa w takich chwilach smutku i refleksji, ale nieodmiennie do Fridy.. Choć dziś zapodałaś coś naprawdę ciekawego..
OdpowiedzUsuńTe buty... należały do górnika, nie takiego, jak dzisiaj. Kiedyś był to naprawdę jeszcze bardziej niebezpieczny zawód, każdego dnia wielu z nich ginęło. Patrząc na ten obraz widzę tą ulotność życia, strach tego człowieka przed śmiercią, dla mnie jest naładowany emocjami. jak znajdziesz chwilkę czasu polecam Ci "pasję życia" irvinga stone (mam tą książkę bez okładki, ale wydaje mi się, że to jest to :))
Usuńnie jest to biografia, ale powieść, więc autor mógł co nie co sobie sam dopowiedzieć, ale jest to naprawdę przyjemna i raczej lekka lektura
a Frida... to już wiadomo, że ją kocham, ale czasem przesłanie, które niesie jest dla mnie zbyt ciężkie
Pozdrawiam