Nie lubię rozmawiać o sztuce współczesnej. Wciąż unikam jej interpretacji. Być może trochę się jej boję. Albo po prostu nadal jej nie rozumiem. Moje uczucia względem niej są bliżej nieokreślone. Ni to chłodne, ni gorące. A jednak, ostatnio coraz częściej zaprząta moje myśli. Zaczynam zadawać sobie na jej temat pytania. Wiele z nich zakiełkowało w mojej głowie po wizycie, najpierw w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie a potem w krakowskim MOCAKU'u. Zaskoczona jestem tym, jakie wrażenie zrobiły na mnie te miejsca. Przekraczając ich próg, poczułam jakbym w końcu odnalazła swoje miejsce na ziemi. Wszystko robiło na mnie ogromne wrażenie, zadziwiało i zmuszało do refleksji. Będąc w takich miejscach ogarnia mnie dziwnego rodzaju panika, że nie zdążę zobaczyć wszystkiego, że jakiś niezwykły szczegół umknie mojej uwadze. Wtedy staję w takiej galerii i w pierwszym momencie czuję się taka zagubiona, że nie mam pojęcia, w którą iść stronę. W takich chwilach mam ochotę powiedzieć:
Rozdzielamy się! Ty idź w prawo, ja w lewo... Tak, wiem, totalne szaleństwo. Ale, czy komuś to przeszkadza?
Nie chcę opowiadać o tych dwóch miejscach jednocześnie. To, co je zdecydowanie łączyło, to bardzo przemyślana organizacja przestrzeni. Tym urzekły mnie najbardziej. I jeszcze jedno, bookstores. I tu, i tu, fantastycznie zaopatrzone. Przede wszystkim w książki o sztuce, oczywiście. Ale jakie książki o sztuce! Aż się w głowie może zakręcić od ilości zagranicznych wydawnictw. Bardzo żałuję, że tak niewiele z nich jest przetłumaczonych na język polskich a ceny anglojęzycznych są zatrważające. Teraz już przynajmniej wiem, gdzie ich szukać.
Jednym z moich odkryć tych szaleńczych wizyt jest Piotr Lutyński i jego
Terytorium. Wchodząc do Galerii Alfa zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać.
Piotr Lutyński, co mnie pozytywnie zaskoczyło, urodził się w Tychach w 1962. Dla jego twórczości charakterystyczne jest łączenie sztuki abstrakcyjnej z naturą. W jego instalacjach zobaczymy przedmioty, które mogą nas zadziwić, począwszy od ptasich jaj, piór, wosku, drewna, martwych owadów a skończywszy na... żywych zwierzętach. Po Galerii Alfa chodziły kaczki :)
Wystawa jest efektem ciągłych poszukiwań metafizycznej furtki pomiędzy światami żywych i umarłych. Swój projekt artysta rozpoczął performansem, podczas którego spacerował ulicami miasta z głową jelenia. Chciał przez to "przywrócić" mu jego dawne (zajęte przez człowieka) terytoria.
Odwiedzając Galerię znajdziecie się w pokoju, wypełnionym dźwiękiem i obrazem, zamieszkanym przez jelenia.
Dobra wiadomość jest taka, że wystawę możecie jeszcze zwiedzić do 29. września. We wtorki wstęp jest wolny, więc może warto spróbować, zobaczyć i przekonać się na własnej skórze, czy sztuka to tylko Rembrandt i Picasso?
Jaja w gablocie :) na to bym nie wpadła :)
OdpowiedzUsuńWięcej, ta gablota to przecież taboret ;)
UsuńJak kura wysiaduje jaja, tak my możemy posiedzieć na taborecie z jajami :P