czwartek, 18 października 2012

Kwiaty na poddaszu

Czasami mam wrażenie, że normalne życie toczy się gdzieś poza mną, że jakoś tak wycieka mi między palcami. Mija dzień za dniem a ja, jakby w jakimś letargu, pogrążona w nauce, książkach, swoim niewyspaniu i zmęczeniu.

Kiedy wkraczam w naszej nowej bibliotece na dział sztuki, ogarnia mnie totalne szaleństwo a jednocześnie przerażenie. Dotykam palcami okładek. Bauhaus. Corbusier. Design. Art Deco. Vermeer. Rembrandt. Frida Kahlo. Secesja. Pod tymi okładkami kryją się niezmierzone ilości opowieści i tajemnic, które chcę poznać. Kuszą. Bardzo mnie kuszą. Chcę to wszystko wiedzieć. Ogarnia mnie przerażenie, że nie zdążę. Ogarnia mnie przerażenie, że w nadmiarze obowiązków, braku czasu i ciągłym zmęczeniu, traktuję to, co jest dla mnie ważne, po macoszemu.

Dokończyłam Kwiaty na poddaszu Virginii C. Andrews. Narracja nie powala. Jednak przeczytałam z zainteresowaniem, być może sięgnę po kolejne części. Wiele już zostało napisane i powiedziane o tej książce. Z mojej strony, tylko tyle, że jestem pod wrażeniem więzi, która się wytworzyła między rodzeństwem, tego jak bardzo potrafiły się wspierać i opiekować się sobą.




Myślę, że to taka dobra powiastka z morałem na dziś. W świecie, gdzie tak wielu ludzi podąża w kierunku sukcesu, bogactwa i ogólnego dobrobytu. Aby w tych dążeniach, nie zgubić, tego co najważniejsze, miłości i czułości. Bo dzieci wcale nie trzeba zamykać na wiele lat na poddaszu, aby im odebrać dzieciństwo i je unieszczęśliwić.

niedziela, 7 października 2012

Eviva l'arte!

Wróciłam. O tym, skąd, opowiem Wam innym razem.

Teraz, odpowiedź na pytanie. Dlaczego Eviva l'arte!?

Wszystko zaczęło się od Tetmajera i jego Eviva l'arte i mojego uwielbienia sztuki.

Tetmajer napisał kiedyś tak:

Eviva l'arte! Człowiek zginąć musi -
cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,
nędza porywa za gardło i dusi -
zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,
choć życie nasze splunięcia niewarte:
evviva l'arte!

Eviva l'arte! Niechaj pasie brzuchy
nędzny filistrów naród! My, artyści,
my, którym często na chleb braknie suchy,
my, do jesiennych tak podobni liści,
i tak wykrzykniem; gdy wszystko nic warte,
evviva l'arte!

Evviva l'arte! Duma naszym bogiem,
sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,
możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,
ale jak orły z skrzydły złamanemi -
więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?
evviva l'arte!

Evviva l'arte! W piersiach naszych płoną
ognie przez Boga samego włożone:
więc patrzym na tłum z głową podniesioną,
laurów za złotą nie damy koronę,
i chociaż życie nasze nic niewarte:
evviva l'arte!

Analiza poezji nie jest łatwa. Nie zamierzam jej się tutaj podejmować, bo i tak nie sprostam zadaniu. Jednak dla mnie, ten wiersz jest hymnem pochwalnym, nie tylko samej sztuki, ale przede wszystkim artystów, którzy często, przymierając głodem poświęcili życie dla sztuki. Tak im podpowiadało serce, że są bytem dla sztuki.
Dzisiaj eviva l'arte, czyli niech żyje sztuka weszło do języka potocznego. 
A ja... wywyższam sztukę ponad wiele. Także eviva l'arte! Niech żyje sztuka!