Trochę we mnie Idealistki. Cały czas wierzę, że potrafię swoją pogodą ducha zmienić czyjeś życie. Że wystarczy moje zainteresowanie, zaangażowanie, uśmiech, aby druga osoba doświadczyła niezwykłości tego, co nas otacza i wydaje się takie zwykłe i codzienne. Nadal wydaje mi się, że każdy zasługuje na drugą szansę, a nawet na trzecią. Albo przynajmniej na odrobinę mojego czasu, mojej uwagi, jeśli tego potrzebuje. I ciągle wierzę, że kiedy nastąpi taki moment, że ja będę tego potrzebować, to do mnie wróci. Czasami nie wróci. O tym już też wiem.
Kiedy, mimo zmęczenia, siedzę do rana ze słuchawką przy uchu pocieszając Przyjaciółkę, wydaje mi się, że w odpowiednim momencie, ja również będę miała Kogoś, komu będę mogła się wyżalić. W tym odpowiednim momencie, okazuje się, że to nie jest dobry moment na moje problemy. Trudno, zdarza się.
Nie podoba mi się tu. W tym ludzkim świecie. Zupełnie tu nie pasuję. To nie moja rzeczywistość.
Ale ile mogę uciekać w świat sztuki? Owszem, jest fascynujący. Tyle tylko, że tkwię w nim sama.
Dzisiaj już tylko Śmierć Marata. Jacques-Louis David.
Dobranoc.
(a jak jutro wyjdzie słońce, przestanę się nad sobą użalać. szukam siebie na nowo i nie mogę znaleźć. ciągle to nie jest to, czego bym chciała od siebie. wiem, że mogę więcej i lepiej. wiem, że mój perfekcjonizm wykańcza. mnie również.)
czwartek, 21 listopada 2013
niedziela, 17 listopada 2013
Oficjalnie otwieram sezon na długie jesienne wieczory. To kolejny wieczór, który spędzam w domu, pod kocem z kubkiem dobrej herbaty i lekką muzyką w tle. No i oczywiście do tego dobra książka. Ostatnio sporo czytam. Zawsze chodzę przygotowana na zajęcia. Rozpoczęłam również sezon na dekoracje świąteczne. Część już wykończona pojechała wczoraj w świat. Można powiedzieć, że się ogarniam. Jestem przykładną córką, siostrą, koleżanką i dziewczyną. Wszystko idzie jak w szwajcarskim zegarku. Sama siebie nie poznaję.
Tak więc, sami widzicie, kleję, lakieruję, kleję, lakieruję. W ilościach masowych.
Tak więc, sami widzicie, kleję, lakieruję, kleję, lakieruję. W ilościach masowych.
piątek, 8 listopada 2013
Wróciłam. Bardzo zmęczona, ale również bardzo zadowolona. Zaczynam lubić naszą stolicę. Udało mi się zobaczyć kilka interesujących wystaw i miejsc. Niektóre mnie zachwyciły, inne wzbudziły we mnie bardziej negatywne odczucia. W telegraficznym skrócie wyglądało to tak:
Koniec października i początek listopada to dobry czas dla miłośników sztuki. W Krakowie też się dzieje. Ale to póki co na etapie planowania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)