czwartek, 17 lipca 2014

Czwartkowo pozytywnie

Jestem najzupełniej świadoma, że obecna pogoda sprzyja raczej nastrojowi na muchę, która utknęła w czymś lepkim i gęstym. Jednak u mnie, mimo to, jest cudownie i bardzo energetycznie. Niewątpliwie wpływa na to moje (no dobrze, NASZE) muzyczne odkrycie tygodnia. Miesiąca. Roku. Sama nie wiem. Nie, jednak moje odkrycie. Mężczyzna zna tą dziewczynę od lat. I kocham go również za to, że dzięki niemu odkrywam takie pozytywne cuda. Jestem totalnie w niej zakochana. Gdybym była mężczyzną, śniła by mi się po nocach. 

Tak, to jest mój sposób na piękny dzień. Polecam. Ostrzegam. Uzależnia. 




A co wywołuje uśmiech na Waszych twarzach? Jakie są Wasze sposoby na leniwe czwartki? 


Cudownych chwil dzisiejszego popołudnia!

wtorek, 8 lipca 2014

Przeprowadzki, przeprowadzki, przeprowadzki :D

Nigdy nie należałam do odważnych osób. Do tych tchórzliwych prawdopodobnie również nie. Raczej do tych wygodnych. Wszystko zmieniło się rok temu, kiedy zaczęłam wprowadzać zmiany w swoje życie. Zarówno bardzo drobne, które można wręcz nazwać kosmetycznymi, jak i ogromne, które po części może i wynikały z odwagi, ale czasami również z przypadku, czy sprzyjających okoliczności. I tak znalazłam się w miejscu, w którym teraz do Was piszę. Za chwilę to miejsce znowu ulegnie zmianie. Jednak tym razem muszę bardziej ograniczyć swój bagaż. No i wyląduję w miejscu, odległym od moich bliskich, nie o kilkadziesiąt kilometrów, ale kilka tysięcy. Kiedy o tym rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, była to dla mnie jakaś zupełna abstrakcja. Dobrze, ty pojedziesz. Przygotujesz wszystko. Ja jednak zrobię magistra gdzieś tutaj. Potem do ciebie dołączę. Będziemy się odwiedzać co weekend. Mamy wprawę w życiu na odległość.
I następne miesiące znowu wszystko wywróciły do góry nogami. Okazało się, że nie potrafimy już bez siebie żyć. Już nie uśmiechają nam się kilkudniowe wyjazdy w pojedynkę i weekendowe randki. Każde z nas woli wrócić do domu, nawet późnym wieczorem i nawet, jeśli rano musi gnać kilkadziesiąt kilometrów z powrotem. A co jeśli wolałabym jechać z Tobą?
I po chwili te abstrakcyjne rozmowy przechodzą w realną sytuację. Zostało przetłumaczyć dokumenty, sprzedać samochód, kupić bilety.

Jesteśmy młodzi, zakochani, pełni energii i świat stoi przed nami otworem ;)
A ja wciąż trochę nie wierzę, że się na to wszystko zgodziłam. To na pewno JA? Całe życie byłam przekonana, że nigdy tego nie zrobię. A teraz jestem szczęśliwa. Zrobimy coś razem. Dla nas. Będziemy w końcu żyć bez czujnych i "uprzejmych" chcemydlawasdobrze i niemartwciesieprzejdziewam.


wtorek, 1 lipca 2014

Dobra rada Vincenta. Listy do brata. Vincent van Gogh.

O Vincencie van Goghu zostało powiedziane już wiele. Jego życie zostało sprowadzone do niezwykłej, romantycznej historii nieszczęśliwego człowieka. Każdy wie, kim był Vincent van Gogh. Artystą. Nieszczęśliwym człowiekiem. Chorym szaleńcem. Wariatem w słomkowym kapeluszu. Samobójcą, który za życia nie sprzedał żadnego obrazu. Nieudacznikiem, który miał czelność żyć tyle lat na utrzymaniu brata, Theo. A w końcu artystą, którego dzieła, na przekór losowi, biją dzisiaj rekordy na aukcjach.

Jednak okazuje się, że miał on bardzo wiele do powiedzenia w kwestiach sztuki. Jego listy, które pisał do swojego brata, są przepełnione pięknymi słowami, radami nie tylko dla odbiorców sztuki, ale również ich twórców. W tych listach poznajemy Vincenta - człowieka wrażliwego i mądrego, nadzwyczaj krytycznego dla siebie. To, co mnie ujmuje w Vincencie, to nie tylko jego wrażliwość i umiejętność dostrzegania piękna, ale także jego umiłowanie życia, jego prostota i szczerość.

Zauroczona Vincentem, chciałabym Wam, Kochani Czytelnicy, pokazać go właśnie takiego - prostego człowieka o ogromnym sercu. Może to trochę szalony pomysł, ale zapraszam Was w niezwykłą podróż. Towarzyszcie mi, proszę, w mojej przygodzie z Vincentem. Znacie już moją miłość do Vincenta, więc spodziewajcie się, że będzie czasem bardzo osobiście, wręcz intymnie. Czasem Vincent mnie rozzłości i nie będę się mogła z nim zgodzić.

Dzisiaj posłuchajcie dobrej rady, która będzie świetnym początkiem naszej przygody z Vincentem. Zacznijmy od początku...

Czyli, jak czerpać radość z obcowania ze sztuką? Jak nauczyć się ją rozumieć?

Rób częste wycieczki i kochaj przyrodę - tylko w ten sposób można się czegoś nauczyć i rozumieć sztukę coraz lepiej, coraz lepiej. Malarze rozumieją i kochają przyrodę i dlatego uczą nas, jak należy na nią "patrzeć". Są przecież malarze, którzy potrafią malować tylko dobre obrazy, którzy nie potrafiliby źle malować. Zresztą zdarzają się i zwykli śmiertelnicy posiadający dar robienia rzeczy doskonałych.*


Pewnie Was to nie zdziwi, ale w związku z tym, że Vincenta darzę ogromną miłością, pisałam o nim już nie raz. Prawie rok temu podzieliłam się z Wami z moimi wrażeniami po przeczytaniu powieści inspirowanej jego życiem. O Słonecznikach Sheramy Bundrick możecie przeczytać tu. W chwilach słabości, pokazałam Wam, że jego obrazy, jak żadne inne, potrafią odzwierciedlać moje emocje. Pewnego dnia, mogliście również zobaczyć moje ulubione Buty i zobaczyć krótki film o jego losach.




Zostawiam Was teraz, ze Słonecznikami, bez których nie byłoby tego bloga. Piękne, prawda?
Życzę Wam dobrej nocy, Kochani!

-----
Vincent van Gogh, Listy do brata, tł, J. Guze, M. Chełkowski, Warszawa 1970, str. 17