Czasami mam wrażenie, że normalne życie toczy się gdzieś poza mną, że jakoś tak wycieka mi między palcami. Mija dzień za dniem a ja, jakby w jakimś letargu, pogrążona w nauce, książkach, swoim niewyspaniu i zmęczeniu.
Kiedy wkraczam w naszej nowej bibliotece na dział sztuki, ogarnia mnie totalne szaleństwo a jednocześnie przerażenie. Dotykam palcami okładek. Bauhaus. Corbusier. Design. Art Deco. Vermeer. Rembrandt. Frida Kahlo. Secesja. Pod tymi okładkami kryją się niezmierzone ilości opowieści i tajemnic, które chcę poznać. Kuszą. Bardzo mnie kuszą. Chcę to wszystko wiedzieć. Ogarnia mnie przerażenie, że nie zdążę. Ogarnia mnie przerażenie, że w nadmiarze obowiązków, braku czasu i ciągłym zmęczeniu, traktuję to, co jest dla mnie ważne, po macoszemu.
Dokończyłam Kwiaty na poddaszu Virginii C. Andrews. Narracja nie powala. Jednak przeczytałam z zainteresowaniem, być może sięgnę po kolejne części. Wiele już zostało napisane i powiedziane o tej książce. Z mojej strony, tylko tyle, że jestem pod wrażeniem więzi, która się wytworzyła między rodzeństwem, tego jak bardzo potrafiły się wspierać i opiekować się sobą.
Myślę, że to taka dobra powiastka z morałem na dziś. W świecie, gdzie
tak wielu ludzi podąża w kierunku sukcesu, bogactwa i ogólnego
dobrobytu. Aby w tych dążeniach, nie zgubić, tego co najważniejsze,
miłości i czułości. Bo dzieci wcale nie trzeba zamykać na wiele lat na
poddaszu, aby im odebrać dzieciństwo i je unieszczęśliwić.
książka już czeka na półce, jestem ciekawa jakie zrobi na mnie wrażenie :)
OdpowiedzUsuńRównież jestem ciekawa jakie zrobi na Tobie wrażenie :) czekam z niecierpliwością na opinię!
UsuńPozdrawiam!