Dzień 4. Książka, która przypomina Ci o domu.
Do tego tematu, jest mi się najciężej odnieść. Wynika to głównie z tego powodu, że nadal mieszkam z rodzicami. Rzadko wyjeżdzam na dłużej niż kilka dni. Również rzadko zostaje sama w domu. Można wręcz powiedzieć, uwielbiam te dni kiedy wracam wcześniej z uczelni i w domu jest jeszcze tak pusto i cicho. Lubię te chwile, biorę książkę i zeszyt i zaszywam się w kuchni. Moje biurko jest już tak zawalone książkami, że od dawna nie mogę z niego korzystać. Zresztą, wyobraźcie sobie, studentka kierunków humanistycznych w jednym, nie za dużym pokoju, z szesnastolatką. Mamy więc tu mały chaos a ja od jakiegoś czasu spisuję wszystko na kolanach na łóżku. Siadam po turecku i tak piszę. Z kuchni korzystam tylko wtedy kiedy jestem sama. Nie ma do niej drzwi a moi Domownicy zachowują się, delikatnie powiedziawszy, dosyć głośno.
Tak więc, nie mam okazji tęsknić za domem. Dlatego opowiem Wam o książce, a właściwie serii książek, które najbardziej kojarzą mi się z domem.
Dom to dla mnie miejsce pełne ciepła, radosnego zamieszania i przepełnione zapachem dobrego obiadu, czy wyciągniętego przed chwilą z pieca ciasta. To miejsce, do którego codziennie wracam, gdzie mogę się cieszyć i płakać, gdzie mogę się dzielić swoimi uczuciami z innymi.
Jeżycjada, Małgorzata Musierowicz
Pierwszą książką z tej serii, którą przeczytałam był Kwiat Kalafioru. Podczas czytania spotkałam się właśnie wtedy z takim idealnym domem. Pełno wszędzie poukładanych książek. Wiele sióstr, lepiej lub gorzej się dogadujących ze sobą. Wspaniali rodzice. Z tego obrazu od samego początku biło ciepło i miłość. Do dzisiaj pamiętam jak mama uszyła Gabrysi sukienkę albo spódniczkę z firanki na Sylwestra. W tym domu nie było zanadto pieniędzy, ale było coś ważniejszego. Bardzo mi to imponowało.
Teraz, po upływie czasu, żałuję, że my, w moim domu, się tak bardzo oddalamy od siebie. Każdy ma własne zmartwienia, kłopoty, cele, do których dąży. Wstyd przyznać, ale bywa, że wstydzę się swoich rodziców. Szczególnie mamy. Jak ona strasznie mówi po polsku i tak jakoś wulgarnie. Głośno. I wypowiada swoje uwagi na tematy, o których nic nie wie. Przeraża mnie to, jak się od nich odsuwam. Staram się temu zapobiegać, ale jest mi trudno czasem.
Właśnie dom Borejków jest dla mnie wzorem. Chcę stworzyć taki dom. Pełen ciepła, miłości i zrozumienia. Zresztą, każda książka P. Musierowicz przekazuje czytelnikowi takie pozytywne wartości.
Jest to wyjątkowo mądra seria dla młodzieży. Zwłaszcza w epoce gdzie króluje Hannah Monntana i tym podobne obrazy świata.
Ostatnio odkryłam oficjalną stronę P. Musierowicz. Dzieje się tam wiele ciekawych rzeczy. Autorka bawi się z czytelnikami w literackie gry i w ogóle przez stronę ma świetny kontakt z czytelnikami. Czasem dodaje swoje niusy, ciekawostki ze ptasiego świata i nie tylko.
Mnie najbardziej urzekły jej ilustracje i rysunki. Jestem nimi zachwycona. Także zajrzycie tutaj. Serdecznie Wam polecam!
Poniżej zamieszczam ilustrację z jej strony.
Nie mam juz domu rodzinnego... Ostatnie moje wakacje 2 lata temu w Polsce jeszcze byl... Przychodzi taki czas, ze dom rodzinny przestaje istniec...ale zostaja wspomnienia i zal, ze nie zawsze bylo mnie stac, dziekowac i mowic po prostu kocham!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Bardzo czesto mysli sie, ze dom rodzinny to nic takiego, zwyczajna sprawa...jak go stracisz zaczynasz doceniac, ze to rzecz najwazniejsza w zyciu! Jeszcze 2 lata temu mialam dom rodzinny i spedzilam w nim moje misyjne wakacje. W tym roku jade na urlop... i spedze go juz nie w domu rodzinnym. Zostaly wspomnienia i zal, ze nie czesto mowilo sie dziekuje i kocham!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Witam. Przyznam się bez bicia, że "Cień wiatru" czeka na półce, ale ośle ucho zrobione na 46 stronie, to już coś. Zatrzymałem się, ale wrócę.
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię "Kłamczuchę". Może to przez film, powrót lektury do gimnazjum, sam nie wiem.
A dom, tak jak piszesz, to miejsce magiczne, moje i tylko moje, i chyba to jest najcenniejsze.
Pozdrawiam