środa, 11 kwietnia 2012

O uroku rzeczy małych, które są najczęściej najbliżej nas i które najrzadziej zauważamy...

Dzisiejszy post rodzi się w bólach mojej głowy, więc raczej nie będzie należał do najdłuższych. Chciałam się dzisiaj podzielić z Wami, Drodzy Czytelnicy, swoją refleksją.

Czy Wy również tak macie, że idąc ulicą, tą samą, którą przechodziliście już przynajmniej tysiąc razy, nagle dostrzegacie coś zupełnie nowego? Nic wielkiego, jakiś drobny element architektoniczny... Prawdopodobnie znajduje się na tym budynku od jakichś stu lat a Wy dopiero dzisiaj to odkryliście... Niezwykłe uczucie.

Dlatego, idąc przez miasto, zawsze rozglądam się wokół siebie. Najdrobniejsze szczegóły na kamienicach naprawdę mnie cieszą. Przyjemnie mi, że sto lat temu architekt pomyślał o tym żeby kamienica była piękna, gustowna i elegancka. Dzisiaj często świadczy o zamożności, statusie społecznym i guście pierwszych właścicieli, których znamy już tylko z kronik, wycinków ze starej prasy, spisów, starych dokumentów.
Ogarnia mnie straszny smutek i żal, gdy te piękne domy popadają w ruinę, mieszka w nich tzw. underclass, znajdują się tam mieszkania socjalne dla ludzi, którym nie w głowie dbać o zabytek, w którym mają zaszczyt mieszkać. Żeby było jasne, nie chce ich wyrzucać z ich mieszkań i biorąc pod uwagę ich sytuację, często tragiczną, nie dziwię się, że nie ratują przed degradacją ich kamienic.
W innych, pobliskich miastach wiele ciekawych architektonicznie budynków, popada w ruinę w opustoszeniu. Pozamykane, odgrodzone, zapomniane, brak pomysłu na ich zagospodarowanie. Czasem władzom gminy czy miasta łatwiej jest je wyburzyć zamiast zainwestować w ich renowację.

Dzisiaj, kiedy szłam oddać książki do biblioteki, żałowałam (zresztą jak zawsze), że nie wzięłam aparatu. Wiele osób krytykuje nasze miasto, jako ruinę po okresie transformacji a mieszkańcy nie potrafią dostrzec jego uroku. Dalej słyszy się stereotypowe: Śląsk, to kopalniany syf, huty i wszystkie zakłady pozamykane, dzieci uciekajcie jak najdalej stąd, tu nic już nie ma. Wiele osób nie wie, że ma tuż pod nosem ogromny pałac po Donnersmarckach. Widzą tylko te "trochę drzew", co pozostało po ich posiadłościach. Chociaż to naprawdę piękny park.

Narodził się teraz nowy pomysł w mojej szalonej głowie. Pokażę Wam piękno mojego miasta! Jeśli chociaż jeden Siemianowiczan wejdzie tu zupełnie przez przypadek i dostrzeże chociaż trochę piękna wokół siebie, to spełni się jedno z moich marzeń. A więc, już wkrótce zapraszam na wycieczkę po moich Siemianowicach :)

Pozdrawiam!


2 komentarze:

  1. Niestety dziś stawia się na centra handlowe... a szczególnie wtedy, kiedy jest przymus wyboru... i nie ma pieniędzy na wszystko :) szkoda...

    P.S. "Kiedy byłem dziełem sztuki" to świetna książka :) myślę, że opowiadania, o których piszę również Ci się spodobają! Moim zdaniem to podobny styl i ton :) lekko i dobitnie, rozdzierając umysł, zmuszając do myślenia o naturalnych, zapomnianych sprawach... ;) a gdzie tę Pandę kupię? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) znam tę herbatkę! Piłam i potwierdzam :) całkiem niezła :) bardzo delikatna! Bardzo :)

    OdpowiedzUsuń