Ciężki dzień za mną. Dziesięć godzin zajęć to nie dla mnie. W ogóle wstawanie cały tydzień o 6 jest nie dla mnie. Przyznaję, uciekłam z ostatniego wykładu. Pan Doktor mówi, że nas za dużo chodzi a on nie lubi w auli. To sobie wzięłam to do serduszka. Nie powiem żeby mnie prawo własności intelektualnej w jego wykonaniu jakoś szczególnie interesowało. 90 minut dyktowania fragmentów ustawy... Dziękuję, przeczytam w domu. Pod kocykiem, z kubkiem zielonej herbaty.
Dzisiaj jest kolejny dzień mojej listy 30 dni z książką.
Dzień 3. Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła.
Może tym razem Was zaskoczę książką, którą wybrałam. Nie będzie to bestseller. O dziwo, odwołam się do lektury. Wspominałam już, że przeczytałam ich niewiele. Zawsze bardzo dokładnie je selekcjonowałam przed przeczytaniem. Możecie to nawet nazwać zwykłym, pospolitym lenistwem i olewactwem, ale nigdy nie lubiłam być przymuszana do czytania książek. Nie jest to godne podziwu, ale nie przeczytałam nic Sienkiewicza, oprócz Janko Muzykanta i W pustyni i puszczy (wtedy jeszcze czytałam to co kazali).

Powieść mnie zaskoczyła.
Szczerością.
Odwagą.
Refleksyjnością.
Połączeniem wątków miłosnych z politycznymi.
Zaangażowaniem społecznym.
Ukrytymi znaczeniami. Dwuznacznością.
Słowem. Narracją.
Zakończeniem.
Po przeczytaniu tej powieści mogłam spojrzeć na historię naszego państwa z innego punktu widzenia. Pomogła mi ona zrozumieć wiele procesów. I oczyściła, w moich oczach, społeczność polską z tego wyidealizowanego obrazu Polaków Patriotów, o których tak strasznie nas uczyli w szkole. Zobaczyłam, że arystokracja z lat 80-tych XIX wieku niczym się nie różniła od naszych dzisiejszych bogatych ludzi na świeczniku, dla których najważniejszy jest własny interes.

Nie chce tu krytykować sztuki abstrakcyjnej, ale przykre jest, że tak była wykorzystywana. Bo przecież jakąś sztuką trzeba ludzi karmić.
Pozdrawiam!